czwartek, 15 września 2011

Dlaczego nie jestem ślusarzem

W celu zabezpieczenia przed intruzami postanowiłem zamontować zamek w mojej bramie wjazdowej do ogrodu (tej samej, która jak wiemy, otwiera się w dwie strony). Zakupiłem zamek, przed pół dnia montowałem go z zastosowaniem wszelakich możliwych urządzeń, włącznie z piłą, szlifierką, łomem (łom i zamek mają ze sobą coś wspólnego). Dzieło zostało zwieńczone sukcesem. Do zamka został dołączony komplet kluczy. Uznałem, że jest ich za mało i muszę dorobić jeszcze jeden.
Udałem się do punktu usługowego z kluczami. Pokazałem panu klucz, jaki chcę dorobić. Klucz był długi i gruby, zakończony w sposób obły, bez żadnych ząbków. Taki wytrych. Pan pooglądał, podszedł do półki z kluczami i wybrał z niej identyczny, podając mi go z uśmiechem powiedział: "Dziesięć złotych". Zamarłem. "Nie będzie go Pan szlifował?" - zapytałem wyraźnie zaskoczony. "Nie, to jest klucz uniwersalny, nie trzeba go szlifować" - odpowiedział grzecznie pan. "To znaczy, że ktoś może kupić taki klucz i otworzyć nim mój zamek?" - zapytałem rozczarowany wyobrażając sobie tłumy intruzów chcących wkraść się do mojego ogrodu i ukraść starą wannę lub ślepego kota błąkającego się w chwastach. "Tak" - odpowiedział pan. Nie mogę na to pozwolić - pomyślałem. Po chwili główkowania na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W zasadzie byłem bliski wydania z siebie okrzyku iście archimedesowego "Eureka!".
"Czy może mi pan swoją szlifierką dorobić kilka ząbków na tym kluczu? Takich żeby stał się nieuniwersalny." - zapytałem z zadowoleniem. Pan potrząsnął głową, przechylił ją na bok, zmarszczył czoło i powiedział, że nie rozumie o co chodzi. Wyjaśniłem: "Zrobi mi pan ząbki na tym kluczu i wtedy nie będzie on już uniwersalny. Dzięki temu nikt nie otworzy mojego zamka w bramie". Pan przetarł oczy ze zdumienia i wymamrotał, że jest to niemożliwe. Uznałem, że gość jest pewnie niewyspany, nie nadąża za moim trybem myślenia i zrezygnowany zapłaciłem za klucz.
Gdy wyszedłem na ulicę, w moim mózgu powoli zaczynało świtać jakieś światełko. Co z tego, że ponacinam klucz, skoro zamek nadal nie zmieni swojej postaci...? Roześmiałem się na głos. I do dziś się śmieję przypominając sobie minę tego człowieka. Nie chodzę już do tego punktu obsługi. I mam inny zamek z innym kluczem.

1 komentarz:

  1. Pieknie czytac o tak infantylnych pomyslach rodzacych sie w Twojej glowie:) Jeszcze cudniej, ze je wypowiadasz i dziwisz sie na reakcje tych "innych-ograniczonych":):) GRATULUJE:) Mase przepracowales i robisz postepy:D
    Sciskam

    OdpowiedzUsuń