niedziela, 27 listopada 2011

Grzejnik z pizzy

Pewnego razu, gdy byłem młodym człowiekiem wybrałem się zimowym wieczorem do pizzerii. Pizza na wynos, pizzeria blisko domu, jakieś 10 minut drogi pieszo. Na dworze minus piętnaście stopni, toteż zaopatrzyłem się w ciepłą kurtkę puchową. Odpowiednio przygotowany ruszyłem po pizzę. Zakupiłem dwie sztuki (a co!) i wyruszyłem w podróż powrotną. Zapomniawszy o rękawiczkach, odczułem intensywny chłód na skórze dłoni. I wtedy właśnie doznałem olśnienia: przecież nie muszę nieść pizzy w rękach! Wystarczy włożyć ją pod kurtkę. Nie zastanawiając się długo włożyłem obie pizze pod kurtkę, którą szczelnie zapiąłem. Dlaczego wcześniej kupując pizzę nie wpadłem na ten doskonały pomysł? Idąc ulicami mojego miasta wyliczałem w myślach zalety takiego rozwiązania:
- nie marzną mi dłonie,
- pizza nie stygnie,
- czuję doskonałe ciepło rozchodzące się po moim brzuchu, aż do szyi i podbrzusza, niemal okalające pas barkowy i lędźwie,
- wspaniały zapach kolacji łaskocze moje zmysły...
Mmm, idealny sposób na przenoszenie pizzy zimą:) Należy jedynie pamiętać by pudełko z pizzą dokładnie przylegało do brzucha i było ustawione w idealnym pionie.

Po powrocie do domu i otwarciu pudełka odkryłem jedyny, jakże istotny mankament tej formy transportu: cały ser spłynął, zgodnie z siłą grawitacji pociągając ze sobą wszystkie składniki pizzy oprócz ciasta.
Grunt to pragmatyzm i kreatywność... A pizzę przecież można jeść i łyżeczką. Zdrapywanie składników z pudełka też nie jest takie złe.