sobota, 3 września 2011

Mamo, to ręczny, a nie dwójka!


Wraz z partnerką nabyliśmy czerwonego Malucha. Był rok 2003. Jako, że nie miałem prawa jazdy, a musiałem jechać do pracy oddalonej o 150 km, moja mama zaoferowała się mnie zawieźć. Należy nadmienić, że ostatnie doświadczenie mojej mamy jako kierowcy pochodzi z 1980 roku kiedy to dojechała z Lublina do Katowic na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Samochód męczył się podczas jazdy, jednak mama przypisała to nadmiernemu obciążeniu - w końcu była w ósmym miesiącu ciąży. Jazda do pracy z mamą okazała się być  czynnością niezwykle angażującą poznawczo. Otóż, przy każdej próbie redukcji biegów, mama omyłkowo chwytała za dźwignię hamulca ręcznego i z gracją usiłowała zredukować bieg do dwójki. W chwilach grozy (czyli za każdym razem gdy redukowała biegi) mama puszczała kierownicę i krzyczała. Do pracy przyjechałem bardzo zmęczony. W trzy tygodnie zdobyłem prawo jazdy. Żeby była jasność: zdobyłem czyli zdałem egzamin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz